Armani Code Parfum od Giorgio Armani: recenzja

Giorgio Armani Code Parfum
Jestem pewien, że większość ludzi zgodziłaby się, że potrzebujemy jeszcze mocniejszej wersji Armani Code autorstwa Giorgio Armaniego, tak jak potrzebujemy kolejnej dziury w głowie, zwłaszcza po wszystkich różnych wariantach absolu i eau de parfum, które otrzymaliśmy. Ale inna dojna krowa dla marki na męskiej ladzie, poza asortymentem Acqua di Gio pour Homme, nadal wypuszcza nowe iteracje, aby kusić zmysły. Ci, którzy znają moje gusta lub czytali moje recenzje, wiedzą, że nie przepadam za oryginalnym Codem i nie jestem też jakoś bardzo zakochany w większości jego flankerów. To powiedziawszy, poczułem się na granicy pozytywnego stosunku do wariantu perfumowanego, wydanego w 2021 roku jako łagodniejszego, bardziej wyrafinowanego podejścia do dość nieświeżego gatunku lawendy/tonki/bursztynu, który pomógł prekursorowi oryginału, Emporio Armani He/Lui (1998) wystartować.

Przebijając się przez zapach od strony samej formuły, jestem pewien, że Giorgo Armani Code Parfum mający premierę w 2022 roku idzie dalej w tym kierunku, będąc jeszcze gładszym i bardziej okrągłym, na pograniczu orientalnych perfum. Antoine Maisondieu (który był dość zajętym chłopcem przez ostatnie kilka lat) radzi sobie z nimi w sposób zaskakujący. W wodach perfumowanych wciąż było wystarczająco dużo oryginalnego DNA Armani Code, abym mógł ten fakt obejść, ale tutaj tak nie za bardzo. Skutecznie przypomina mi to takie rzeczy jak Avon Intrigue, który jest swego rodzaju prekursorem Kodu i moim zdaniem lepszym, plus C&O Bigelow Elixir Black, który był co prawda w stylu „ja też”, ale jakoś skończył się lepiej. Kiedy masz flanker do linii, która zainspirowała niezliczoną ilość innych esencji, to niech perfumiarz przyjrzy się tym konkurentom lub jawnym klonom. A potem niech zobaczy, co zrobili dobrze tam, gdzie oryginalny perfumiarz Code, Antoine Lie, zrobił źle i skończył z czymś takim jak Code Perfum Giorgio Armani. Krótko mówiąc, niezręczna nuta kwiatu oliwnego zniknęła, podobnie jak pudrowe, zawadiackie podejście do nuty tytoniowej, która sama w sobie wydaje się być tutaj całkowicie wycięta w porównaniu z wariantem toaletowym i perfumowanym. W jego miejsce dostajemy coś bardziej przypominającego Pradę Luna Rossa Black, niestety wycofaną już z obiegu. Mieszankę bergamotki i szałwii muszkatołowej z lawendą, pudrowym irysem i fasolą tonka. Tutaj tonka jest słodka, dopełniona wanilią i lekkim białym piżmem, a w tle czai się też paczula, obok bursztynu. To jest porządna mikstura orientalna i szczerze mówiąc może być unisex, ponieważ nic w tym nie krzyczy tak naprawdę macho man do mojego nosa. Wydajność jest bliska skóry, ale trwała.

Jeśli o mnie chodzi to osobiście nie potrzebuję kolejnego takiego zapachu w mojej kolekcji, więc nie będę dodawać flankera Armani Code do mojej szafki po tylu latach unikania kolejki, ponieważ ta nisza została już wypełniona innymi rzeczami. Jednak nie widzę nic złego w Armani Code Parfum, ponieważ jest to ciemny, bogaty, romantyczny aromat na wieczór, który świetnie sprawdzi się z garniturem i krawatem na uroczystą randkę, w chłodniejsze dni lub na coś w rodzaju ślubu. Perfumom udaje się złagodzić głośność butów klauna i zgrzytające aspekty oryginalnej wody, które tak mnie irytowały, jednocześnie zachowując serce i duszę, które udoskonaliłem w innych zapachach konkurenta, robiąc to, co robiłem. Niestety, ma to również spory wzrost, jakiego można oczekiwać od perfum na nowoczesnym rynku branżowym dla mężczyzn. Więc powiedziałbym, że po prostu idź założyć coś innego podobnego, ponieważ nie będziesz chciał alternatywy w tak zatłoczonej słodkiej tonce w ciężkim wieczorowym polu noszenia. Każdy, od Toma Forda po Dolce & Gabbanę zajmie się Tobą tym bardziej. Gdyby coś takiego wprowadziło linię Codu Armaniego zamiast zamykać ją w książce, moja perspektywa mogłaby zostać całkowicie odwrócona w tej sprawie.

Dodaj komentarz