Chergui Serge’a Lutensa jest jednym z tych niszowych zapachów, które są w zasadzie używane jako brama domu, który go stworzył, podobnie jak Musc Ravageur Editions de Parfums Frederic Malle. Jest to zwodniczo prosty i bezpośredni aromat tytoniowy i fasoli tonka, który po wydaniu był kopiowany i modyfikowany dziesiątki razy w sektorze perfum designerskich jak Aramis Havana czy Versace. Za tym stoi Christopher Sheldrake, podobnie jak za wszystkimi wczesnymi zapachami Serge Lutens, więc jest tu przede wszystkim jakość, nawet jeśli styl jest raczej bezpośredni. Ja osobiście rozumiem, dlaczego jest to tak szanowane, ale wraz z rozwojem i rozprzestrzenianiem się tego pomysłu w latach 2000, myślę, że jest wystarczająco dużo lepszych opcji za mniej kasy na stole. Nie nienawidzę Chergui, ale myślę, że większość jego atrakcyjności wynika z samej reputacji z odrobiną presji rówieśników ze strony koloznawców.
Słodka, poduszkowata chmura irysa i róży na maleńkiej drobince cytryny niesie ze sobą potężną dawkę fasoli tonki, wystarczająco dużą, by zapierać dech w piersiach. Ludzie, którzy nienawidzą tonkowych bomb, będą musieli natychmiast opuścić obszar pobytu po spryskaniu Chergui, ponieważ są to bardzo intensywne opary, które podążają przez całą drogę aż do bazy bez wytchnienia. Miodowy tytoń i bursztyn są następne, tworząc doświadczenie Chergui na czas noszenia. To jest sproszkowany bursztyn mieszający się z miodowym tytoniem, z dodatkiem olibanum, które trochę tego powoduje, ale piżmo i szorstkie drewno to miejsce, w którym kryje się we mnie prawdziwy łamacz. Niezależnie od tego, czy jest to norlimbanol, czy coś wcześniej w tym samym tonie, miesza się z białym piżmem, aby zgęścić resztę zapachu i spowodować swędzenie w nosie. Dla fanów tej pół-orientalnej kompozycji proto-tonkabacco perfumy świecą najjaśniej w zimie i w słabo oświetlonych klubach, ponieważ użycie ich w dowolnej swobodnej porze dnia lub w wyższej temperaturze, byłoby dla mnie przygnębiające.
Rzeczy takie jak Gucci Pour Homme i McGraw Tima McGrawa poruszałyby się tutaj w stylu bursztynu, podczas gdy L’Occitane Eau des Baux, Tom Ford Tobacco Vanille i Calvin Klein CK One Shock for Him opierałyby się na stylu tytoniowym, więc myślę, że jeśli chcesz je połączyć, może to być odpowiednia opcja. Zwłaszcza że Gucci zniknął, a McGraw może być czymś w rodzaju skowronka do znalezienia poza wakacjami. Ten jest dla mnie trochę za ciężki i zbyt swędzący, a do tego niezwykle liniowy, gdy zatrzaśnie się, chociaż nie mogę narzekać na wydajność, ponieważ zasięg jest szalony wraz z długowiecznością. Czysty szum wokół tych perfum, zwłaszcza wśród mężczyzn, trochę mnie rozczarował, ale nie zdziwił. Jest to przecież zapach łatwy do zrozumienia, a tym samym bardziej dostępny dla osób niewtajemniczonych w niszę. Połącz to ze żłobieniem cen w stylu Creed bezpośrednio od Lutensa, a atrakcyjność Chergui słabnie, szczególnie w świetle bardziej wyrafinowanych i wdzięcznych opcji, które pojawiły się w jego następstwie. Mimo to wystawiam mu ocenę neutralną za bycie wpływowym.
Oud z konopi. Żartuję! Jest wiele do przemyślenia na temat Nasomatto Black Afgano (2009), ale trzeba przyznać, że mniej, aby naprawdę cieszyć. Alessandro Gualtieri ciężko pracuje nad tą linią, więc nie żałuję. Ale jak bardzo mam lubić pachnieć haszyszem spryskanym Yves Saint Laurent M7? Jest wiele rzeczy, które robią naprawdę fajny, pół-leczniczy i pół-podwórkowy syntetyczny związek oudowy, szczególnie w latach od premiery Black Afgano, chociaż doceniam ciekawość i hipsterski urok noszenia niesławnych niszowych perfum. Oczywiście jest coś więcej niż tylko akord marihuany zmieszany z oudem, ale totalna atmosfera Black Afgano polega na tym, że dosłownie pachnie jak dożywotni garnek, aż po kadzidło spalane w celu zakrycia zapachu (które zamiast tego po prostu się z nim miesza) i to nie jest dla mnie zbyt pociągający aromat. Tommy Chong i Tom Ford nie tworzą dobrego połączenia, bez względu na to, co ci mówią.
Black Afgano otwiera się osławioną nutą haszyszu, która jest tak naprawdę złożonym tytoniem z żywicami, które imitują aromat haszyszu w połączeniu z utrzymującym się kadzidłem. W tym przypadku kadzidło jest odmiany olibanum/kadzidełko z odrobiną dymu ze smoły brzozowej i przypalonych tonów wetywerii. W końcu ustępuje miejsca syntetycznemu oudowi leczniczemu w bazie, zakwaszonemu odrobiną cywetonu, aby poczuć się trochę brudny jak prawdziwa rzecz. Dostaję też trochę nuty dżemowej róży i trochę wisienki, ale to w tle wysychającego oudu, który naprawdę przypomina One Man Show Oud Edition skomponowany przez Jacquesa Bogarta w 2014 roku. A ten ostatni jest dosłownie za jedną dziesiątą kosztu przy podobnych parametrach w otwarciu. Nie jestem pewien, dla kogo te perfumy naprawdę są stworzone, ale czas noszenia jest wieczny, ponieważ jest to dodatek, podczas gdy projekcja jest zaskakująco blisko skóry, jak na coś tak gęstego i liniowego. Używaj ich tylko zimą, jeśli nawet tylko udajesz, że masz dobre maniery. Pod względem płci jest to bez wątpienia aromat męski, ale to nie znaczy, że nie możesz przekazać tego jointa kobiecie.
Wąchając Black Afgano widzę osoby noszące manbun z naoliwionymi brodami i kiltami na legginsach, noszące to w pobliżu gejowskich barów, pracujących swoją magią stereotypowego drwala na wszystkich rozedrganych młodzieńcach, którzy mają rozmarzone oczy nad niemytymi włosami na klatce piersiowej. Osobiście podoba mi się mój man funk bardziej zbliżony do odmiany Yves Saint Laurent Kouros, ponieważ nikt, kogo kiedykolwiek spotkałem, nie nosił go wcześniej. Niecałe 1000 złotych za 30 ml bardzo silnego ekstraktu nie jest jeszcze takie straszne, a nie ujdzie ci na sucho dodatek Patou, Guerlain, a nawet ekstrakt Chanel, nie mówiąc już o czymś w sferze cen niszowych, więc jest to naprawdę kradzież w tych warunkach. Mimo to, kiedy już trafię na ten poziom perfum, spodziewam się czegoś bardziej szanowanego niż M7, spryskanego na popielniczce palacza. Więc trzymam się neutralnej oceny i polecam uderzenie Barney’s lub Lucky Scent na próbkę, zanim wejdę w wir Nasomatto.