Hermes i jego najlepszy zapach vintage

Hermes Jour d'Hermes woda perfumowana
Nie znam dokładnego roku, w którym woda perfumowana 24 Faubourg domu Hermes została wydana. Natomiast jestem prawie pewna, że pierwszą butelkę kupiłam w 1998 roku i zawsze miałam wrażenie, że był to również rok, w którym odsłonięto bogatszą koncentrację. Może się mylę, ale żaden z moich flakonów EDP nigdy nie był starszy niż 1998 rocznik. Wyjaśnię też, dlaczego nigdy nie kupię żadnego 24 Faubourg, ani w wersji toaletowej, ani perfumowanej wyprodukowanej po 1999. To jest moja granica i nawet rzeczy z połowy 2000 roku nie działają dla mnie, nie mówiąc już o najbardziej aktualnej wersji EDP.

Otwierający bukiet Hermes 24 Faubourg w koncentracji wody perfumowanej różni się od EDT pod względem nacisku, składników, niuansów i ogólnego odczucia. Zapach jest znacznie bardziej kremowy, ponieważ gardenia jest bogatsza, mocniejsza, głębsza i bardziej oczywista. To pierwsze uderzenie w nos, unoszące oleistą, tłustą kremową konsystencję, jakby kwiat był pokryty gęstym, zakrzepłym kremem. Jednak jest również zroszony, świeży i bardzo naturalistyczny w dotyku. Założę się, że użyto niezwykle drogiego ekstraktu. Gardenia szybko zostaje pochłonięta przez kwiat pomarańczy i jaśmin, ale nadal wykonuje swoją pracę pośrednio, nadając zapachowi cudowną, satynową, kremową konsystencję i rodzaj naturalistycznej wierności, w której czujesz się, jakbyś był pokryty kremowymi płatkami.

Hermes 24 fabourge

Są też inne różnice między obydwoma stężeniami Faubourg. Po pierwsze, pomarańcza jest nie tylko znacznie bardziej owocowa niż ta z EDT, ale jest również indoliczna. W żadnym momencie rozwoju nie skłania się ona w kierunku bardziej wyrazistej, jaśniejszej strony neroli. To jest po wielokroć kwiat pomarańczy. Po drugie, od samego początku mam na skórze tyle samo złocistego jaśminu, brzoskwini i pikantnej, brązowej, bogatej paczuli, co kwiatu pomarańczy. Po trzecie, bursztyn również jest natychmiastowym hitem, pachnąc bardziej ciemnym labdanum niż słodsza, łagodniejsza odmiana benzoinowa. Rezultatem jest kwiatowy bukiet złożony z kwiatów, które są sobie równe, a nie jeden napędzany przez kwiat pomarańczy, a wszystko inne biegnie, by nadrobić zaległości. Ponadto paczula i bursztyn są błyskawicznie otwierającymi pomocnikami kwiatów, pachnącymi znacznie mocniej, ciężej i wyraźniej niż w otwarciu EDT. Wreszcie, jest to również bardziej owocowy, bogatszy, cięższy, bardziej pikantny i ciemniejszy, ale także nieco bardziej kremowy zapach Hermes niż jego siostra EDT.

Wariant perfumowany ze starszego okresu rozwija się też inaczej na mojej skórze. Po pierwsze, woda toaletowa pochyliła się bardziej w kierunku czysto kwiatowej strony mojej skóry w pierwszych 10 minutach i miała prawie ślubną podbudowę ze świetlistymi białymi kwiatami. W przeciwieństwie do tego, otwarcie EDP jest początkowo posadzone na owocowo-kwiatowym terytorium orientalnym. Po drugie, w przypadku EDT zajęło trochę czasu, zanim jego szyprowe elementy wynurzyły się z podstawy w silny, zauważalny sposób, ale EDP zajmuje tylko około 15-20 minut, aby zaczęły się wychylać. Po około 35 minutach esencja zamienia się w równych częściach w owocowo-kwiatową z orientalnym wykończeniem i kwiatową z szyprowo orientalnymi niuansami. Dzięki temu, że nuty bazy docierają w pełni na środek sceny, całość staje się ciemniejsza i niewiarygodnie cięższa. W rzeczywistości wydaje się, że jest to odpowiednik ultra skoncentrowanego, super drogiego nowoczesnego dodatku dla twojego ciała. Dwa spraye wody perfumowanej mają bardzo dużą siłę. Dla podstawowego Hermesa EDP jest to absolutny moloch na mojej skórze i uwielbiam każdy jego kawałek.

Hermes Hiris

I daję słowo, sprawia, że wokół mnie robi się duszno! Praktycznie emanuje uwodzeniem. Bogactwo, przepych, wyrafinowanie, królewska wytworność i jeszcze więcej luksusu, ale przede wszystkim uwodzenie i seksapil. Być może dlatego, że w tej wersji jest coś tak mięsistego i cielesnego w dojrzałych, wilgotnych białych kwiatach. Być może dlatego, że zostały nadpalone na brąz w pewnej piżmowej konsystencji. A może to fakt, że połączenie tych dwóch rzeczy z przesadną ilością paczuli i mchu dębowego przywodzi mi na myśl innego klasyka, ekstrakt Guerlain Mitsouko w jego recepturach z lat 30.-1970. Nie Mitsouko z lat 80. i 2000., ale wcześniejsze formuły, w których nutami głowy był skoncentrowany jaśmin. Perfumy były bardziej żywiczne, ciepłe i pełne paczuli, wetywerii, labdanum i mchu dębowego. Dla mnie klasyczna wersja 24 Faubourg Hermes to ta prawnuczka (lub kiedyś usunięta kuzynka) z białych kwiatów i kwiatów pomarańczy z Mitsouko z lat 30.-1970. Ma też tę samą atmosferę i klimat jak Roja Dove Roja Haute Luxe. Wyobraź sobie biało-kwiatową/pomarańczową wersję Roja Haute Luxe (i z taką samą mocą i ciałem, jak ten dodatek), a skończysz tutaj. Wszystkie trzy zapachy mówią dokładnie tym samym językiem, tylko z różnymi rzeczownikami lub czasownikami.

To samo dotyczy drugiego etapu klasycznego EDP Hermesa, który rozpoczyna się około 1,5 do 1,75 godziny po jego rozwoju. Gdyby rocznik Mitsouko extrait, rocznik Ysatis i niektóre kwiaty pomarańczy miały trójstronną sexkapadę, ich potomstwo miałoby 24 Faubourg EDP. Pojawia się ylang, wznosząc się majestatycznie nad centralną sceną, by tańczyć walca z coraz bardziej syropowatym, indolowym jaśminem i owocowym, indolowym kwiatem pomarańczy. Pachnący cynamonem benzoes, paczula i labdanum tworzą krąg wokół nich kilka stóp dalej. Na skrzydłach pojawia się nowa nuta: drzewo sandałowe w stylu Samsary domu Guerlain. Obok stoi wanilia. Daleko z tyłu sali balowej przemykają wetyweria, mech dębowy i odrobina suchego cedru. Mech dębowy od czasu do czasu przesuwa się do przodu, by dotknąć tańczących kwiatów, ale są to teraz nuty trzeciorzędne, ponieważ 24 Faubourg zamieniło się w pełne, całkowicie bursztynowo-kwiatowe i orientalne show. Najlepszym sposobem podsumowania jest przywołanie znanego zdjęcia Charlize Theron dla Dior J’Adore, które ucieleśnia Hermes Faubourg nawet bardziej niż perfumy Diora.

Jednak EDP całkowicie odwraca bieg w trzecim etapie, kiedy szyprowy akord powraca z rykiem, przekształcając orientalny bukiet w hybrydę. Rozwój zapachu pojawia się od 3,5 do 3,75 godziny, kiedy na scenę ładuje się omszała zieleń. Jaśmin stoi na ziemi, pachnie syropem i trochę piżmem, ale biedny ylang ucieka w góry. Kwiaty nie są jedynymi, które robią zamianę. Zmienia się również drzewny wyraz, przechodząc od pikantnego drzewa sandałowego do czegoś, co pachnie bardziej suchym, lekko dymnym cedrem. Tymczasem paczula zatapia się w bazie, gdzie unosi delikatny ziemisty dotyk, który w naprawdę piękny sposób podkreśla omszałą zieleń. Nad wszystkim unosi się chmura żywicznego, piżmowego, brązowionego bursztynu.

Gdybym miała proporcjonalnie określić nuty, oszacowałabym, że aż 85% bukietu to bezproblemowa mieszanka jaśminu, zieleni, drzew i bursztynu w równych częściach. Reszta składa się ze wszystkiego innego. Ciekawe dla mnie jest to, że w tle pojawiają się szepty kwiatowej flory, która w swoim aromacie oscyluje między hiacyntem a zieloną tuberozą. Raz na niebieskim księżycu pojawia się nawet upiorna, nieuchwytna nuta korzenia irysa, ale za każdym razem, gdy myślę, że ją przygwoździłam i nie jest to sztuczka umysłu (ani nosa) znika.

Jak już wiecie, między szyprowymi i orientalnymi stronami Hermes Faubourg trwa ciągłe przeciąganie liny, zarówno w koncentracji, jak i na przemian. W przypadku klasyka EDP nuty całkowicie się przestawiają pod koniec piątej godziny, a zapach wraca do orientalnej strony. Tym razem prym wiedzie benzoes labdanum, za nim jaśmin, paczula, zieleń dębowego mchu, a następnie drzewa, w tej kolejności. Zapach jest znacznie ostrzejszy, a w bazie jest nawet nuta skórzasta. Efekt kumulacji przywołuje wspomnienia różnych części Parfum d’Hermes, Puredistance M i oryginalnego ekstraktu Mitsouko.

Długa baza EDP zaczyna się na początku 8. godziny i jest w zasadzie podobna do klasycznego EDT. Zapach początkowo zaczyna się jako szypr jaśminowy, nasycony odrobiną balsamiczno-bursztynowej złociści i ciepła, a następnie przechodzi w bardziej czysty kwiatowy zapach. Jest lekko jaśminowy i słodki i ma w sobie ślady suchej, omszałej zieleni. Porównując, wykończenie EDP jest cieplejsze, słodsze, bardziej złote i bardziej kwiatowe niż wody toaletowej, ale mówimy tutaj o nieistotnych stopniach różnicy.

Klasyczna kompozycja EDP miała dobrą projekcję i doskonałą trwałość. Któregoś dnia spryskałam moją mamę podczas krótkiej wizyty u niej i wiele godzin po powrocie do domu mogłam wyczuć na sobie ślady zapachu. Kiedy powiem, że ten zapach użyty w niewielkiej ilości ma intensywność nuklearną, to naprawdę tak jest. Spadek parametrów zajmuje trochę czasu. Po 3,5 godzinach ślad zapachowy rozciąga się na jakieś 15-17 centymetrów. Po 7 godzinach miękka (ale wciąż niezwykle silna) chmura promieniuje wokół mnie nadal. Potrzebuję 10 godzin, aby EDP zamieniło się w zapach skóry na mnie, a nawet wtedy mogę go wykryć bez większego wysiłku, jeśli przyłożę nos do ramienia. W sumie zapach zwykle utrzymuje się na mnie przez ponad 20 godzin przy dwóch rozpyleniach.

Liczby są znacznie wyższe przy większej aplikacji zapachu. Kiedy nakładam go na własny użytek, zwykle używam znacznie więcej niż dwa spraye, które są moim standardowym środkiem do testowania. Kiedy nałożyłam 3-4 spraye klasyka na ten sam obszar, z łatwością wyczuwałam zapach przez 25 godzin. Kiedyś, po prysznicu, na mojej skórze pozostał jeszcze delikatny ślad czegoś bursztynowego, a ja po raz pierwszy nałożyłam perfumy poprzedniego dnia rano!

Zauważcie, że zarówno EDT, jak i EDP działają na mnie w ten sposób, bez korzyści z oczywistych i silnych środków aromatyzujących, które zwiększają rozkwit i długą trwałość. Nie wykryłam ani jednego natrętnego śladu ostrych lub wrzaskliwych syntetyków w tym zapachu. W przeciwieństwie do klasyka Givenchy z lat 90., którego musiałam szybko z siebie zmyć. Skończyło się na tym, że musiałem wziąć prysznic, aby spróbować pozbyć się zgrzytającego sztucznego cedru i sztucznego drzewa sandałowego z końcowej warstwy i nawet po tym nadal wyczuwałam tą przeklętą rzecz. Moim zdaniem Hermes wydał dużo pieniędzy, aby upewnić się, że materiały mają naturalny aromat, są gładkie, bogate i głębokie. Dla obu stężeń. Jeśli istnieje wydajność nuklearna, to nie jest ona osiągana przez żadne super chemikalia, które mogę wykryć. Co nie ma miejsca w przypadku nowoczesnych, designerskich zapachów, działających w ten sposób.

Krótko mówiąc, jeśli EDT jest podkręconym zabytkowym Ferrari Testarossa, to EDP jest bez wątpienia klasycznym, królewskim Rolls Roycem, który jest elegancki i opływowy w swojej konstrukcji, ale także tak mocny, że praktycznie przypomina czołg. Nie mówię o masywnych, nowoczesnych, ani nawet o wersjach Silver Shadow z lat 80. Mówimy „DDG” („Drop Dead Gorgeous”, jedno z ulubionych wyrażeń księżnej Diany), inspirowane stylem Art Deco, eleganckie, ozdobne, książęce z lat dwudziestych i czterdziestych XX wieku. Do tego właśnie sprowadza się dla mnie EDP w jego gładkości, bezproblemowości, złożoności, wadze, wydajności i luksusie. Twierdzę, że porównanie do arcydzieła Rolls Royce’a jest po dwakroć prawdą, gdy porównasz EDP z tym, co obecnie wystawiają inni projektanci lub marki. Alien Muglera czy A*Men? „Oddechy w butelce” Jean-Claude’a Elleny? Black Opium YSL czy nawet ich „luksusowy” Tuxedo? Klasyczny 24 Faubourg to zupełnie inna klasa i widać ją na każdym poziomie.

Niestety, butelki z lat 90., takie jak te, które posiadam, są już prawie niedostępne, bardzo rzadko pojawiają się na portalach aukcyjnych. Można znaleźć większe 75 ml butelki uzupełniające w wydłużonych kształtach, które są prezentowane jako „vintage”, ale oryginalny EDP nigdy tak nie wyglądał. Oryginał ma projekt, kształt i wygląd, a te oferowane na aukcjach mogą być nie warte grosza.

Bez względu na koncentrację zapach Hermesa nie jest dla każdego. Powinno się go unikać jak dżumy, jeśli się kocha świeże, czyste esencje, styl perfumerii Elleny (stojącego za unowocześnioną wersją Faubourg), zapachy nowoczesne, casualowe, lekkie lub dyskretne. Nie będzie też pasował do osób, które nie lubią w swoich perfumach dużej ilości białych kwiatów. Wreszcie, prawdopodobnie najlepiej sprawdzi się dla kogoś o nieco starszym, dojrzałym guście. Na Fragrantice ludzie recenzujący nowoczesną, przeformułowaną, lżejszą wersję 24 Faubourg, albo zachwycają się, albo drżą z powodu jej ciężkości, siły, mocy. Niektórzy mówią też, że nie ma w sobie wystarczającej klasy, inni, że trzeba do niego dorosnąć. Można sobie tylko wyobrazić, co powiedzieliby o klasycznym Hermesie EDT lub oryginalnym EDP. Myślę, że wielu z nich dostałoby zawału serca. Krótko mówiąc, jeśli nie jesteś moim zapachowym bliźniakiem i jeśli estetyka vintage w stylu lat 80. nie jest twoją kocimiętką, powinnaś zachować dystans wielkości całego kontynentu między sobą a najmniejszym powiewem 24 Faubourg, zarówno nowoczesnego jak i wersji vintage.

Dodaj komentarz